Sajgonowo - movementowo

Moje ogólne wrażenie z pobytu w HCMC opisałem w poprzednim artykule - Ho Chi Minh City (Sajgon) 2017. W tym wpisie chciałbym natomiast skupić się przede wszystkim na ludziach, których miałem okazję spotkać, trenować z nimi i porozmawiać. A musicie mi wierzyć, że z takimi osobami było o czym rozmawiać oraz długo można by trenować. Ten krótki ale intensywny pobyt z nimi zmusił mnie ponownie do pewnych przemyśleń i refleksji.

Choćbym nie wiem gdzie się znajdował zawsze na swojej drodze spotkam ludzi, którzy w tym danym momencie mojego życia są mi po prostu potrzebni. Nie chodzi o to, że są niezbędni. Bardziej chodzi mi o to, że zawsze gdy potrzebuję zmiany lub jakiegoś bliżej niesprecyzowanego impulsu ktoś się pojawia i staję się katalizatorem dużych zmian. Wydaję mi się, że teraz było tak samo...
Zacznę może od tego, że gdy przyleciałem do Wietnamu wiedziałem, że jedna z moich znajomych już od dłuższego czasu tutaj przebywa. Tyle, że ja wylądowałem na Północy tego kraju, a Ona na Południu. Nie jesteśmy jakimiś dobrymi znajomymi, widzieliśmy się zaledwie kilka razy w życiu, a znamy się głównie z faktu, iż oboje siedzimy w tej samej branży i mamy wielu wspólnych znajomych. Nie zmieniało to jednak faktu, iż od początku mojego pobytu w Wietnamie chciałem się z Nią zobaczyć.


Zleciało ponad 10 miesięcy ale w końcu się udało. Myślę, że dla osób zorientowanych postać JoJo lub Dżoany powinna być znana. Jedna z prekursorów CrossFit w Polsce, bardzo charakterystyczna i rozpoznawalna twarz CrossFit Kraków. Ja miałem przyjemność poznać ją w okolicach roku 2014 na otwarciu nowej sali w zaprzyjaźnionym klubie IRONia w Bielsko-Białej. Ciężko było jej nie zapamiętać bo wyróżniała się dość znacznie pod wieloma różnymi względami. Mnie zapisała się w pamięci głównie ze względu na bardzo specyficzną fryzurę, dość egzotyczną urodę, bardzo żywiołowy temperament i niezwykłą siłę fizyczną. Pamiętam jej idealne technicznie rwanie z całkiem pokaźnym ciężarem (jednak dokładnej wagi nie pamiętam), które wywarło na mnie spore wrażenie.
Przyjechaliśmy do Niej drugiego dnia pobytu w Sajgonie. Nie był to niestety najlepszy czas dla JoJo ponieważ męczyło ją przeziębienie i jak to obrazowo przedstawiła:

"[...]" czuję się zmiażdżona przez olbrzyma i utopiona w glucie."
- Joanna Mierzwa

Mała rad outsidera - nie popełniajcie tego samego błędu co ja i nie pytajcie jak to jest być "utopionym w glucie", a już na pewno nie używajcie w stosunku do osłabionej crossfiterki określenia "bubel". ;)

Cały dzień zleciał nam głównie na rozmowach - poważnych, mniej poważnych, jak i o totalnych pierdołach. Była to również okazja do poznania współlokatorów oraz przyjrzenia się domu, w którym wesoła ekipa mieszka i pracuję. Parter został zagospodarowany w miejsce do treningu gdzie znaleźć można całe spektrum niezbędnego sprzętu treningowego, a balkon to taki kącik gimnastyczno-akrobatyczny. Generalnie cała ekipa, miejsce i klimat jakie razem tworzą to już sam w sobie wystarczający powód aby się z nimi zobaczyć.
Ekipa Awesome People składa się z 5 osób, każdy jest inny i unikatowy. Cezary, którego na reszcie miałem okazję poznać w prawdziwym świecie, to człowiek, który w Wietnamie siedzi już od 6 lat. Wywodzi się z BJJ, ale obecnie Jego kierunek jest bardzo movementowy dzięki czemu łatwo nam było znaleźć wspólny język. Joanna i Cezary to nie jedyni Polacy w tym domu, razem z nimi mieszka Łukasz - druga połówka JoJo, którego miałem przyjemność poznać jeszcze w Hanoi, przy okazji wizyty naszych wspólnych znajomych ze wspomnianego wyżej klubu IRONia. Reszta współlokatorów to amerykanie - Igor oraz Jade, równie barwni co pozostali.


Kumulacją całego pobytu w Sajgonie był ostatni dzień, czyli wtorek (11.04). Ciekawym zbiegiem okoliczności pozostaje fakt, iż w tym samym tygodniu całkiem nie tak daleko Wietnamu, bo w Tajlandii zaczynał się Movement Camp - czyli jedno z najważniejszych wydarzeń dla wszystkich zainteresowanych ruchem, za które odpowiada Ido Portal. Co się więc robi jeśli mimo chęci nie ma się możliwości uczestniczenia w takim wydarzeniu? Organizuję się własny Movement Camp, tylko na mniejszą skale i zupełnie spontanicznie. :)
Tak więc pojawił się prawdziwy jogin z Indii, do tego uczeń Ido Portal'a o egzotycznym dla nas imieniu - Avinash. Następnego dnia leciał na Movement Camp, którego jest regularnym uczestnikiem od kilku lat. Jak sam powiedział warto jest zbierać przez cały rok pieniądze aby móc spędzić tydzień w Tajlandii w towarzystwie Ido i całej społeczności zebranej wokół niego. "Lecę bo to wyjątkowe wydarzenie warte swojej ceny i niepowtarzalna okazja do spotkania się z całą masą pozytywnych ludzi." - posumował.
Ponieważ mieliśmy całe spektrum ciekawych osobowości, każde wywodzące się z innych specjalizacji/dyscyplin - yoga, brazylijskie jiu jitsu, parkour, gimnastyka, akrobatyka, taniec, pilates itp zorganizowaliśmy improwizowany wspólny trening. Rozpoczął Cezary od rozgrzewki, wplatając sprawnie elementy mobility i balansu. Później Avinash dał nam okazję pobawić się w proste zabawy oparte o lokomocję. Ja podzieliłem się ze wszystkimi metodami, z których regularnie korzystam w celu wzmacniania stawów i wyjścia z poza "bezpiecznych zakresów". Później przyszedł czas na Jade, która jest Aerial Artist, więc mieliśmy okazję pobawić się na jej kole. Bardzo miła odmiana od kółek gimnastycznych i generalnie dobry challenge. Zdecydowanie doceniam taką formę treningu bo wymaga od ćwiczącego pełnego zaangażowania i rozwoju fizycznego pod kątem siły, wytrzymałości, mobility/flexibility ale również koordynacji oraz wzmacniania takich miejsc w naszym ciele, które zazwyczaj nie uwzględniamy w naszych treningach. Spróbujcie kiedyś wisieć do góry nogami zahaczając się o koło jedynie grzbietową częścią stóp albo na zgięciu kolanowym tylko jednej nogi - prawdziwa orgia dla masochisty, a przy okazji świetny trening naszych słabych ogniw.
Przy okazji pojawił się temat tego jak postrzega nas nasze najbliższe otoczenie, rodzina, przyjaciele i znajomi. Można powiedzieć, że zgodnie wszyscy stwierdzili, że jesteśmy pewnego rodzaju anomalią, której raczej nie rozumieją najbliżsi. Większość uważa nas za tmotalnych freak'ów, czyli zakręconych ludzi, którzy podążają swoją ścieżką. Rodzina naszej pracy nie traktuję poważnie, bo ciężko jest im zrozumieć, że praca może dawać radość i pozwala dobrze zarobić. Cieszę się, że mogłem spotkać podobnych sobie outsiderów bo zawsze wtedy czuję, że w tym matrixie nie jestem sam.

Ostatnią wartą wspomnienia rzeczą, którą widziałem w Sajgonie jest Vinhome Central Park - nowe osiedle ulokowane w District 7, wzorowane na nowojorskim Central Parku.


Co prawda całość jest jeszcze nie skończona, bo wieżowce wciąż są w budowie, ale już na obecnym etapie robi to przeogromne wrażenie. Park tak bardzo mi się spodobał, że mógłbym tam zostać na stałe... I kto wie co przyniesie przyszłość. ;)
Już dawno nie czułem się tak dobrze jak przez te kilka dni w HCMC. Zdecydowanie było to coś czego mi było trzeba. Pozytywnie zakręceni ludzie, którzy myślą podobnie i idą niemal w tym samym kierunku co ja. Baterie naładowane, głowa pełna przemyśleń i nowych pomysłów, ale przede wszystkim bardzo wyraźna perspektywa na przyszłość. Mam szczerą nadzieję, że takich okazji będzie więcej.

Poniżej wrzucam profile instagramowe ekipy, warto obserwować:
www.instagram.com/avinashk996
www.instagram.com/fit_improve_train_by_jojo
www.instagram.com/cez_wu/
www.instagram.com/high.flying.jade
www.instagram.com/million_huong

Komentarze