Dieta oczyszczająca - Podsumowanie pierwszego tygodnia

Od oficjalnego dnia rozpoczęcia mojej diety (1 września) minął ponad tydzień. Przez trzy pierwsze dni (piątek, sobota i niedziela) udało mi się nagrać kilka luźniejszych materiałów jednak później postanowiłem, że zamiast codziennych relacji, będę robił podsumowania całego tygodnia. Myślę, że taka forma będzie ciekawsza i łatwiejsza do zrealizowania. Oczywiście w międzyczasie jeśli wydarzy się coś ciekawego lub uznam, że chce się czymś z Wami podzielić to wrzucę filmik lub napiszę jakiegoś mniejszego posta.


Minęło równe 11 dni od czasu rozpoczęcia, poprzedzone ponad dwutygodniowym okresem wprowadzającym, co daję w zaokrągleniu miesiąc bez jedzenia mięsa, produktów mlecznych, zbożowych ale również orzechów (z wyjątkiem kokosa) i wszelkiego jedzenia o wątpliwej jakości. Jest to również miesiąc wolny od cukru i właśnie ten element jest chyba dla mnie najważniejszy.

Dotychczasowe doświadczenie z dietą paleo (z którą romansuję już od dawna i której poświecę następny artykuł) spowodowało, że brak pieczywa i produktów mlecznych oraz zbożowych nie stanowił dla mnie żadnego problemu. Od wielu lat unikam tego typu jedzenia, niwelując je praktycznie do zera. Zdarzają mi się jedynie bardzo sporadyczne odstępstwa, głównie w postaci pizzy, hamburgerów, spaghetti lub innego rodzaju happy food, które jednak zawsze traktuję jako cheat meal.
Prawdziwym wyzwaniem było jednak zredukowanie węglowodanów co wiąże się z eliminacją ryżu i produktów ryżowych jak makarony, które w Azji stanowią podstawę niemal każdego posiłku. Oczywiście jeśli w Twojej diecie najgorszym składnikiem jest ryż to znaczy, że to naprawdę bardzo dobra dieta, ale ja na okres "oczyszczania" postanowiłem wyeliminować również produkty ryżowe. Jednak gdy skończę ten okres pewnie do niektórych dań zawierających ryż wrócę. Głównie myślę tutaj o sushi, spring rolls (u nas znane jako "sajgonki") oraz dodatkach w postaci makaronu ryżowego.

Jednym z najważniejszych jednak kroków jest całkowita eliminacja cukru. Obecnie węglowodany czerpię jedynie z owoców i warzyw co stanowi naprawdę niewielki procent przyjmowanych kalorii. Od razu zaznaczam, że nie liczę kaloryczności posiłków, które jem. Nie ma to dla mnie większego znaczenia bo wychodzę z założenia, że kalorie są do jedzenia, a nie do liczenia. Moja dieta ma na celu wsparcie naturalnych procesów detoksykacyjnych naszego organizmu, a nie redukcja wagi, budowa masy mięśniowej czy innego rodzaju wymysłów świata fitnessu. Dla ciekawskich powiem tylko tyle, że przez ostatnie 3 tygodnie, dziennie na pewno nie przekroczyłem 800 kcal. A teraz kaloryczność jeszcze bardziej spadnie bo przechodzę na monodietę, ale o tym za chwilę.
Wróćmy jeszcze do samych węgli. Ograniczenie ich sprawia, że nasze ciało przestawia się na czerpanie energii z tłuszczy. Jest to z mojego punktu widzenia bardzo korzystna i efektywna zmiana. Należy jednak pamiętać, że choć stan ketozy żywieniowej nie jest idealny dla każdego - głównie osoby uprawiające sporty wytrzymałościowe będą miały tutaj duży problem, jednak generalnie dla człowieka taki stan nie jest niczym niezdrowym, czy niebezpiecznym (wręcz przeciwnie). Zainteresowanych jak zawsze odsyłam do pogłębienia wiedzy w tym temacie. Wartościowym źródłem informacji może być blog PaleoSMAK oraz strona www.dietaketogeniczna.org, od których polecam zacząć.
Musicie być jednak świadomi, że odstawienie cukru (podobnie zresztą jak wyrzucenie z diety produktów zbożowych i mlecznych) może dla wielu okazać się bardzo trudne lub nawet bolesne. Proces ten jest bardzo podobny do tego, który przechodzą narkomani odstawiający kokaine czy heroine. Tak, cukier uzależnia tak samo jak narkotyki, to prawda! Potwierdzają to również liczne badania naukowe (tu macie jedno z wielu opublikowanych na PubMed: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23719144). Generalnie zachęcam wszystkich do poczytania na ten temat, wystarczy wpisać w google: "cukier narkotyk" (albo kliknąć w link - wariant dla leniwych)
.
Dla mnie na szczęście okres odstawiania cukru przeszedł bardzo spokojnie, może dlatego, iż wcześniej już to robiłem i funkcjonowałem tak przez dłuższy czas. Teraz na pewno wszystko się unormowało (poziom glukozy we krwi i hormony) bo ochota na słodkie mnie nie nachodzi i mogę przejść obok słodyczy totalnie obojętny, z czego się naprawdę bardzo cieszę bo zawsze mam z tym mały problem. Mam silną wolę i jak coś sobie postanowię to raczej nie mam większych problemów z dotrzymaniem takiego postanowienia, jednak słodycze zawsze stanowiły moje najsłabsze ogniwo. Dla przykładu nigdy nie potrafiłem powstrzymać się przed zjedzeniem całej tabliczki czekolady, całej paczki Princepałków itp. Wiem, że jeśli zjem cokolwiek słodkiego jak lody, ciasto lub baton to obudzi się we mnie ciasteczkowy potwór i okiełznać ochotę na słodkie znowu będzie bardzo trudno. Tak więc bez cukru postaram się wytrzymać najdłużej jak się da.
Redukcja węglowodanów powoduję dość istotną lukę kaloryczną co w teorii pozwala jeść więcej, ale w praktyce wygląda to trochę inaczej ponieważ jedząc prawdziwe jedzenie szybciej zaspokajamy uczucie głodu (które w moim przypadku generalnie jest bardzo niskie). Przez ostatnie 3 tygodnie lukę kaloryczną starałem się zmniejszyć poprzez olej kokosowy, który jest olejem naprawdę niezwykłym o wyjątkowych właściwościach i całej masie zastosowań nieograniczających się tylko do jego konsumpcji (10 Sprawdzonych Zdrowotnych Właściwości Oleju Kokosowego). Jest to również jedyny olej jakiego używam do smażenia i generalnie na przestrzeni ostatnich kilku lat mogę powiedzieć, że jest to jedyny olej jaki kupuję. W Polsce spożywałem jeszcze olej lniany jako suplement omega-3 oraz od czasu do czasu olej z orzechów włoskich i oliwę z oliwek jako dodatek do dań na zimno.

Ciekawym doświadczeniem dla mnie jest brak mięsa. Lubię mięso i nie widzę w nim niczego złego, jako w produkcie spożywczym. Stanowi ono naturalną żywność w przyrodzie nie tylko dla człowieka ale jak wiemy również dla wielu innych gatunków. Kontrowersję budzi we mnie jedynie masowa produkcja mięsa, która wiążę się z fatalnym traktowaniem zwierząt, ładowaniem w nie całej masy syfu i generalnie wynaturzenie związane ze współczesną hodowlą zwierząt. Poniżej wrzucam 11 minutowy film, który pokazuję prawdę o tym co się dzieję w "fabrykach zwierząt". UWAGA film jest bardzo drastyczny i ja musiałem się zmuszać do tego aby go obejrzeć. Uważam jednak, że każdy kto konsumuję mięso powinien się z nim zapoznać. Zapewniam, że cierpienie związane z poznaniem prawdy jest nieproporcjonalnie małe w porównaniu do cierpienia zwierząt. Więc jeśli jadasz mięso to bądź przynajmniej świadomy co za tym stoi... Może wtedy nabierzesz więcej szacunku. Ja nabrałem.


Jestem pozytywnie zaskoczony reakcją mojego organizmu ponieważ odstawienie mięsa przyszło mi wyjątkowo łatwo. Nie czuję również jakieś intensywnej ochoty na mięso co w momencie gdy nie mieszkasz sam i osoby, z którymi przebywasz jadają przy tobie jest bardzo ważne. Moi współlokatorzy niemal codziennie raczą mnie zapachem pieczonego kurczaka, smażonego boczku itp. ale aromaty te choć naprawdę bardzo apetyczne pozostają dla mnie neutralne i potrafię kontrolować odczucie chęci zjedzenia mięsa.

Podobnie z jajkami, których jestem ogromnym zwolenniki i które stanowią podstawę mojej normalnej diety. Uwielbiam jajka niemal w każdej postaci i codziennie jadałem minimum 2. Oczywiście jadam całe jajka z białkiem oraz żółtkiem i każdemu polecam robić to samo. Cały ten strach przed cholesterolem to jedna wielka ściema, która jednak tak bardzo zakorzeniła się w świadomości ludzi nie tylko w Polsce ale i na całym świecie, że teraz bardzo ciężko ją wyplewić. Nie moja jednak w tym rola aby wszystkich nawracać i przekonywać... Są zdecydowanie lepsi ode mnie, którzy już robią to od dłuższego czasu - www.ukryteterapie.pl.
Do jajek wrócę w pierwszej kolejności po zakończeniu ostatniego tygodnia mojej diety.
Z dniem dzisiejszym rozpoczynam drugi tydzień diety oczyszczającej, który jest zdecydowanie bardziej restrykcyjny. W tym tygodniu wprowadzam zmodyfikowaną monodietę, która w swojej domyślnej formie dopuszcza jedzenie tylko jednego produktu, z tego powodu możemy ją nazwać również dietą jednoskładnikową. Swego czasu dość popularna była monodieta jaglana (o której możecie poczytać na przykład tutaj: Monodieta jaglana – wszystko co potrzebujecie wiedzieć). Ja jednak troszeczkę zmodyfikuję pierwotne założenia i dostosuję je pod siebie. W tym tygodniu całą dietę oprę tylko na jednym produkcję jakim jest arbuz. Powód jest bardzo prosty, mianowicie uwielbiam arbuzy ale jednocześnie ma on wiele korzyści. Przede wszystkim jest duży, łatwo dostępny, w przystępnej cenie, ale również niesie za sobą wiele pozytywnych aspektów (o których możecie poczytać na przykład tutaj: http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/arbuz-wlasciwosci-odzywcze-arbuz-wzmaga-potencje_41755.html). Jak dla mnie jeden z najlepszych kandydatów do monodiety.
Przy okazji pozwolę sobie zaprosić Was do zapoznania się z videologiem mojego znajomego, który na arbuzowej monodiecie przetrwał 40 dni, choć słowo "przetrwał" nie jest tutaj odpowiednie. Zobaczcie zresztą sami:


Choć arbuz będzie stanowił podstawę mojej diety w tym tygodniu nie ograniczę się jedynie do jego spożywania. Dalej będę suplementował się spiruliną i chorellą (rano i wieczorem) w celu dostarczenia niezbędnych składników odżywczych i wsparcia usuwania toksyn z organizmu ale również dopuszczę świeże soki owocowe i warzywne, w tym z młodego kokosa oraz miąższ z niego (nie mam serca marnować tak wspaniałego składnika jakim jest biały miąższ z młodego kokosa). Oczywiście dalej będę pił wodę z dodatkiem soli himalajskiej oraz witaminą C w postaci proszku kwasu l-askorbinowego (na około 600ml wody dodaję 2,5g wit. C).

Komentarze